Czarny pies w garniturze sika
pod kościołem, z rynny kapie
martwe niebo, niecodzienny to
wieczór.
Pani obcasami nie wystukuje
niczego, fleki unoszą się, poduszka
ląduje pod krzesłem.
Alkohol jedzie na rowerze, łańcuch
mu stuka o butelkę, zawór
pod zlewem szuka wody w kolanie,
niecodzienny to obrazek.
Pan pani nie trzyma za rękę, pan
do pani nie podchodzi, głowa
ląduje na poduszce.