21.05.2015

Powódź

Włączam radio, fale
długie,
napuszczona woda
po uszy.

Krótki rekonesans, płytki
pod sufitem podłoga odłogiem
unosi brwi
coraz głębsze
mrugnięcia.

Zanurzone fotografie, ucieczka
pod czerwień,
dziurki w nosie, krew
na umywalce.

Białą kredą korpus
zeszytu z datą, wczorajsze
śniegi, jutrem grad
pytań, spowolnienia, powódź.

Powierzchowna lustracja,
palec we włosach,
kontrola ostrości.

Poza tym
i fala, i wieczorna audycja, i żel
pod prysznic, ręcznik pod głowę,
wilgotna posadzka.

Kropla w ustach, uchylony sufit
który spłynie zwymiotowaną
drugą komunią.

Rozpoławianie

Skrzyżowaniem palców wystukuję
obcy rytm na swoim czole.
Pół dorosłego życia poświęcone wyrzucaniu
ojca z rodzonego genotypu, drugie
tęsknocie za nim i matką, co list pożegnalny
włożyła mi w pucołowate polika.

W wolnych chwilach jestem zajęty,
chadzam po parkach, przysiadam
do pustych ławek, zlizuję z desek
ślady gwoździ.

Wczoraj schowane pod paznokciem,
nos zadarty na piętnaście po czwartej.
Okno bez żaluzji, naga prawda,
jedyny kontakt z sąsiadką.

Mimowolne mrugnięcie, kot w butach,
mysz na prześcieradle.
Książki na starość odkładam pod łóżko,
a to za wysoko, proszę pani.


10 maja 2015

Obce miasto, cudze podszepty
biegają, wymachują chuje rękami.
Wymioty na ścianie układają się w twarze,
na bruku lądują obiadowe resztki.

Dziś intronizuję przetrawionego kurczaka,
zasypiam pośrodku rzygowin. 
Śnię o białym domu, pierwszej damie,
walecie trefl, dziesiątej wodzie.

Pomnikach wysadzanych złotem 
w powietrze, kocie w butach, człowieku
z blizną po zaroście.

Wyskakuję wraz z oknem, zahaczając
o poniższe parapety, donice, 
ląduję pod progiem

wyborczym prawem głosu wybieram
brak wyboru.

Piotr Guzowski

Nie śnijcie mi się dzisiaj
żadne śmierci.
Ojcu pęka serce, matka
wyjątkowo żyje, macha rękami.
To może oznaczać zakaz, przyzwolenie,
wręcz zachętę.

Studiów nie skończyłem, choć niemal
skończyłem się na studiach.

Przejść wraz z deszczem,
ostrzyć zęby o brukową kość,
pokiwać palcem na trębacza,
wyciągnąć rzęsę z oka.

Mosty zwodzone wzrokiem
gumowych panien,
woda w rzece trzyma się koryta.

Matka, ojciec, karteczka
w kieszeni kurtki, wdech, wydech,
ciepło, zimno, numer
do dawnego przyjaciela.

Wypadł z gniazda, chybił-trafił,
pióra z włosów nie podźwignęły dłoni.